Temat samotności towarzyszy mi od dawna, ale zaczęła mi ona dokuczać naprawdę po odejściu Marzenki do Domu Ojca. Miesiąc temu napisałem ten wiersz:
Kolejny raz samotność
Kiedy Cię Pan zabrał do nieba,
czułem się bardzo samotny;
choć dzieci były za ścianą,
nie miałem z kim rozmawiać.
Tyś często mi mówiła,
żem mruk, co nic nie powie;
"Przed ślubem to miałeś gadane,
a teraz zamkniętyś w sobie".
Ale gdy Ciebie zabrakło,
bardzo mnie to dotknęło.
Chciałem móc czasem pogadać
i czułem się bardzo samotnie.
Minęło nieco czasu,
wiele zmieniło się w życiu;
Mieszkam znów między ludźmi,
a przecież samotnym jak palec.
Pewnie ta moja samotność,
nie z braku ludzi wynika,
a raczej we mnie to siedzi,
czym innych od siebie odpycham.
Kiedyś myśląc, żem nieśmiały,
miałem kompleks mało sprawnego.
Nie potrafiłem na rowerze jeźdxić,
lub koleżanki do tańca poprosić.
Lata mijały, a ja urosłem,
rower przestał być tajemnicą.
Potem motor, wreszcie kółka cztery,
a ja wciąż czułem się samotny.
A dziś po latach, gdym owdowiał,
i moje dzieci odchowane,
zostałem księdzem na parafii,
dalej samotny pośród tłumów.
Warszawa 1/2 września 2012r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz