środa, 29 sierpnia 2012

Jesień 3

Codziennie patrzę na drzewa za oknem,
widzę jak jesień swą moc pokazuje;
Liście już całkiem pożółkły, a brązy
wyparły zielenie.


Dziś wiatr od rana drzewami szamocze./
Co chwila deszcz w okna mocno zacina./
Co chwila krople wiatr z gałęzi strząsa,/
jakby łzy rzęsiście.

Mokre alejki asfaltem się czernią;
Skulone sylwetki po nich się snują;
Zwierciadła kałuż zmarszczone zgryzotą,
jak czoło starca.

Dziewczyna z wózkiem, widać jak kłopoty
zgięły jej plecy, gorączka nią wstrząsa.
Nie zgadnął obserwator patrząc z dala,
że z wiatrem się zmaga.
Warszawa; 25 października 2006

Jesień 2

Idę rano przez park, jest mglisto,
liście pod stopami szeleszczą;
W mroku poranka mijam cienie
spieszących do pracy, gdzieś w niebyt.


Na ziemi zeschnięte listowie,
na drzewach jeszcze zielono,
ale już niezadługo wszystkie
podepczą przechodnie butami.

Idąc przez mglisty las o poranku,
przesuwam paciorki różańca.
Październik liście z drzewa gubi,
wśród cieni tajemnic radosnych.
Warszawa; 14/16.10.2006

Piękno jesieni

Jesień jest taka piękna;
Wczoraj wiatr, deszczu krople,
dziś słońce rozświetliło
jesienne barwy drzewa.

Tak trudno mi wyrazić
na papier przelać biały;
w kolory przebogaty
ten wszechświat piękny cały.

Tyle drzew, każde inne,
w odcieniach barw jesieni;
Tylu cudnych kolorów,
żaden malarz nie stworzy.

Jarzębina jak Pani
piękna, strojna bogato
w czerwień korali, żółto–
brązy, sukni królowej.

A jeszcze kwiaty, wspaniale
pysznią się swoją barwą;
Astry i chryzantemy,
oraz róże jesienne.

Tak trudno mi wyrazić
na papier przelać biały;
W kolory przebogaty
ten wszechświat piękny cały.

Widać jak czas przemija,
idziemy wprost ku śmierci.
Liście opadłe z drzewa,
szeleszczą marszem smutku.

I tylko wiatr litośnie
porywa w górę liście,
jakby pszczelim rojem,
mieszając w kłębowisko.

I tylko wiatr przegania
po niebie chmurne stada,
co owcom są podobne,
którymi Pan Bóg włada.

Tak trudno mi wyrazić,
na papier przelać biały;
W kolory przebogaty,
ten piękny wszechświat cały.
Warszawa; 26 października 2006

Krople po deszczu

Dziś znowu padał deszcz w nocy
Krople lśnią na drzew gałęziach
Podobniejsze diamentom
Niż łzom dziecięcia

Pnie drzew wilgotne rosą
Gałęzie miast listowia
W brylanty rosy zdobne
Niczym królowa

Niebo stalowo szare
Nisko nad miastem wisi
Słońce przez chmury świeci
Światłem nadziei.

Słońce niesie nadzieję
Wlewa ją w moje serce.
Jeszcze miłości trzeba
Boga i bliźniego.
Warszawa; 23 listopada 2006.

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.


Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.

Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.

Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Słów parę wyjaśnienia

Zamierzam zamieszczać tu moje stare wiersze, może uniknę powtórzeń, a jeli nie to przepraszam

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Depesza

Dziś znów nie mój wiersz, jest jednak piękny i tak mi się spodobał, że … Autorką jest nieżyjąca już Pani Zofia, z tego co o niej wiem ze słyszenia, była kobietą prostą, być może niezbyt wykształconą, ale jak wynika z wiersza – pobożną.

Nie mogę Ci posłać kwiatów
Na dzień wielkiego święta
Ani depeszą dać Ci znać,
Że myślę dnia każdego, że pamiętam.

Ale mogę mówić różaniec;
To jest list pisany maczkiem,
Z pocałunkiem na Krzyżyku,
Niby pocztowym znaczkiem.

List w którym Ci opisuję wszystko
Do ostatniego ziarnka, do ostatniej
Kropli nad i, to jest depesza.

Klękam z tym nadawczym aparatem
W rękach i wystukuję klawiszami
Ziarenek na taśmie niebiańskiej
Miłości wciąż to samo
Awe Maryjo Gracje plena
Słowa pełne Miłości!

Starałem się zachować układ oraz pisownię zgodnie z oryginałem

piątek, 24 sierpnia 2012

Lolita

Z kolei ten wiersz napisałem wczoraj wieczorem, po powrocie z wieczornego spaceru. Byłem w okolicach Dworca Centralnego. Obserwowałem młode dziewczyny, najczęściej bardzo młode. Nie chodzi o to bym się gorszył, ale jakoś było mi smutno i żal. A gdy dotarłem do siebie, przeczytałem w Gościu Niedzielnym z ostatniej niedzieli, felieton p. Agaty Puścikowskiej pt. „Dziecięca książęca moda”. Lubię czytać felietony p. Agaty, a i tym razem obserwacje i odczucia autorki były bardzo zbieżne z moimi. Napisałem więc od ręki ten wierszyk, chcąc choćby w ten sposób dać upust moim emocjom.

Ile masz lat moje dziecko,
ten strój do ciebie nie pasuje;
Lolitkę z ciebie robi mama,
ty starszych panów prowokujesz.

Masz przecież lat dopiero dziesięć,
może dwanaście, widzę przecież;
Poczekaj trochę, kiedyś dorośniesz,
poco ci dzisiaj szminka, puder?


Tak przecież się ubiera
Dziewka uliczna, a tyś jest młoda’
Dlaczego innych prowokujesz?
Poczekaj nieco, nie bądź głupia.

Czy myślisz sobie, że w miniówie,
obcisłym topie, na obcasie,
powagi sobie dodasz - nie bądź śmieszna,
Tylko staruchów prowokujesz.

Zachowaj lepiej swoją świeżość,
swoją niewinność aż dorośniesz;
A wtedy poznasz księcia z bajki
choć może będzie tylko chłopkiem.

Warto dla niego niewinność schować,
kiedy dorośniesz, będzie jak znalazł.
A ty mamuśka nie poganiaj,
dziecko dojrzeje, kiedy przyjdzie pora.

Wiersz Starego Człowieka

Sam nie wiem, gdzie umieścić ten wiersz. Otrzymałem go od Piotra, który znalazł go gdzieś po angielsku i przetłumaczył a potem przysłał do mnie. Mógłbym umieścić go w „Opowieściach Starego Człowieka”, ale tam raczej daję mojego autorstwa nowelki, opowieści i eseje. Dlatego może tu wśród wierzy, które lubię będzie może dla niego dobre miejsce:
Co widzicie siostrzyczki? Co widzicie?
O czym tak myślicie , gdy na mnie patrzycie?
O zgrzybiałym starcu, głupszym z każdym rokiem,
Co, nieobliczalny, tępym patrzy wzrokiem?
Co dziubie jedzenie i siedzi bez słowa
Gdy głośno mówicie: "Mógłby Pan spróbować!"
Taki, co to nie wie, co się wokół dzieje,
Co gubi gdzieś buta, skarpetkę posieje...
Kto, prędzej czy później i tak Was usłucha,
Bo karmienie i kąpiel to dla niego sztuka?
Czy tak właśnie myślicie? Tylko to widzicie?
Może wreszcie wszystkie dobrze się przyjrzyjcie?
Ja powiem wam, kim jestem, podobny do głazów,
Co jem gdy mi każą, co słucham rozkazów…
Mam jakby lat dziesięć, mam tatę i mamę
dom pełen miłości, rodzeństwo kochane...
Mam też lat szesnaście o skrzydlatych stopach
i marzę o dziewczynie, o jej włosów splotach
Jestem Panem Młodym, który oddał serce
i chce wiernie wytrwać przy ślubnej przysiędze
Już lat mam dwadzieścia parę, mam małego syna
Wiem, że mnie potrzebuje rosnąca rodzina
I mam lat trzydzieści, mój synek - chłopisko
Łączy mnie z nim więcej niż tylko nazwisko
Czterdziestka na karku, dzieci wyszły z domu
Lecz ja sam nie jestem, jestem razem z żoną
I lat mam pięćdziesiąt, znowu na kolanach
Zabawia maleństwa moja ukochana
Nadchodzą ciemności, żona już nie żyje
Gdy spoglądam w przyszłość wszystko we mnie wyje
Bo młodzi odchodzą, myślą po swojemu
Ja w myślach o miłości szukam ukojenia
Bo stary już jestem, bezradny, zgrzybiały
Nie wyszła Bogu starość, głupi jest człek stary
Ciało poskręcane, znikły moc i siła
Tylko kamień twardy, tam gdzie serce biło
Lecz gdzieś w głębi trupa żyje młodość szczera
I ciągle i na nowo, zbite serce wzbiera
Wciąż radość pamiętam i ból drobiazgowo
Kocham wciąż i żyję me życie na nowo
Za mało lat było, zbyt szybko czas mija
Lecz taki już los nasz, że wszystko przemija
Więc otwórzcie oczy, otwórzcie, zobaczcie
To nie stary ramol, lecz... ja jestem właśnie

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wiara


Czym jest wiara, pytają mnie ludzie;
Czym jest wiara, sam stawiam pytanie?
Łatwiej powiedzieć czym nie jest,
lecz w wierze spotykam się z Bogiem!

Wiara to więcej niż przylgnąć rozumem,
do prawdy o Bogu Trój-Jedynym.
Jest bardziej igłą kompasu,
który wskazuje, gdzie mam szukać Boga.

Jeżeli rozumem próbujesz przenikać
Boże tajemnice; Uważaj! Uważaj!
Bo może twe serce jest jak skała twarde
I w bezbożności tkwisz po same uszy.

Może twe serce otwarte na ludzi,
wrażliwe jest na świata sprawy;
Lecz w swej historii byłeś poraniony,
i nie chcesz słuchać o Miłości Krzyża.

Więc jeśli swe życie przeżywasz samotnie,
jak w monologu słuchasz tylko siebie;
Zamykasz się w sobie na świat i ludzi,
a wtedy trudno jest ci spotkać Boga.

A jeśli swe życie przeżywasz w dialogu.
Zrozumieć chcesz wyzwania życia, dary,
inspiracje, może przestrogi, wtedy w wierze –
usłyszysz głos Boga, On mówi do Ciebie!

Czasami pytam człowieka smutnego,
opisz mi Boga w którego nie wierzysz,
i z ulgą mogę mu pobłogosławić;
W takiego Boga i ja nie wierzę.

Warszawa, Książęca 21; 20.08.2012
Inspirację do tego wiersza czerpałem z zamieszczonego niedawno w prasie wywiadu z ks. Halikiem. Ilustracja jest fragmentem ikony Kiko Arguelo i przedstawia św. Tomasza, który zobaczył i uwierzył.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Obudź się

Dziś chcę jeszcze zamieścić wiersz Jadwigi Wodzińskiej – Bujak, z Jej zbiorku „Promień nadziei, niestety nie wiem czy uda się zachować specyficzny rozkład wierszy, zgodny z oryginałem:

Obudź się!

Obudź się!
Szeptem wśród krzyku świata
WOŁAM!
Obudź się!

Zaglądam do zamglonych okien
przysłoniętych kurzem,
zatrzaśniętych
i proszę
Obudź się!

Władczym krzykiem rozpaczy
szturmuję twoje
wrota – bramy życia
A ty?
Obudź się!

Czekam z pokorą u stopni
progu twojego domu
Obudź się!
Otwórz!
To Ja – Bóg
O b u d ź s i ę!

Powrót skruszonego

Po długiej przerwie wracam i do tego pisania. Zachęcono mnie abym wracał do pisania wierszy. W blogu „Z życia wzięte” umieściłem pewien wierszyk, w którym tłumaczę dlaczego praktycznie przestałem pisać. Umieszczam go i tutaj.
Muza?
Gdzie się podziałaś Muzo
Dlaczego droczysz się z poetą?
A ona odpowiada z niebios,
Poety tu nie widzę, tylko grafomana!

Ale mimo niskiej samooceny moich wierszy próbuję coś tam czasem napisać. Niektóre z tych wierszyków zamieściłem we wspomnianym blogu „Z życia wzięte”, tam można je znaleźć. Ale pozwolę sobie czasem też poumieszczać tu wiersze innych autorów, zawsze jednak zaznaczając, że to nie moje wiersze lecz kogoś innego.
Tu zamieszczam jeszcze jeden wierszyk pt „Upał”. Pisałem go na początku miesiąca, dziś jest wciąż aktualny, po paru dniach chłodniejszych upały wróciły do Warszawy.

Upał

W lepkim kokonie upału,
we własną kąpiel odziany;
Z upartym samozaparciem,
zmagam się ze słabością.

Ciemność za oknem się czai,
krąg lampki mój zeszyt wybudza;
Gdy lampę zgaszę,
cały się w ciemność zanurzę.

Zamykam oczy,
świat w dal odpływa,
bym we śnie,
jak w grobie odpoczął.