poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Wielkanocny pacierz

Tym razem nie mój, lecz mego mistrza, ks. Jana Twardowskiego. Któż jak nie On potrafi oddać to oco chodzi - radość ze Zmartwychwstania.


"Nie umiem być srebrnym aniołem
ni gorejącym krzakiem
tyle Zmartwychwstań już przeszło
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami
tyle już Alleluja
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.

Wiatr gra mi na kościach mych psalmy
jak na koślawej fujarce
żeby choć papież spojrzał
na mnie przez białe swe palce.

Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku
sumienia wywróci podszewkę
serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę."

Modlitwa Wielkanocna


Gdy ciemność za oknem
a sen mi z oczu ucieka
zapalam lampkę nad głową
i Boga nocą przyzywam.

Tyle jest we mnie bólu
gdy serce żalem przejęte,
wspominam ludzkie kłopoty
i Bogu je ofiaruję.

Przychodzą ludzie do kratek,
szukając jakiejś pociechy;
mówię im o miłości Boga
w Krzyżu Chrystusa nam danej.

A przecież na Krzyżu nadzieja nie umarła,
bo przecież dnia trzeciego
na nowo zmartwychwstała!
Uwierz w to słaby człowiecze.

Warszawa, Książęca 21; 25/04/2011 Poniedziałek Wielkanocny-nocą.

sobota, 23 kwietnia 2011

Tajemnica Wielkiego Piątku


Gdy myślę o tajemnicy Odkupienia
przez Mękę, Krzyż i Zmartwychwstanie
naszego Pana Zbawiciela zawsze pytam
a gdzie twój krzyż jest przyjacielu.

Tak błogo wszystko się układa,
że krzyż mi jakoś zniknął z oczu;
jest we mnie wdzięczność pewna za to,
lecz ten brak Krzyża niepokoi.

Cierpienie mi sprawia mój brak gorliwości,
ta letniość praktyk na modlitwie,
także apetyt ponad miarę,
duch postu gdzieś mi zniknął.

Cierpię więc przeto żem niedoskonały
a brak mi siły, by to zmienić.
Mam więc polubić mą naturę,
a może jednak szukać postu?

w Wielki Piątek wieczorem 22/04/2011; Warszawa, Książęca 21

Wielki Piątek


W ciszy poranka wielkopiątkowego
myśl ku tamtym wydarzeniom biegnie,
kiedy niesłusznie osądzony Człowiek
wydany został Piłatowi.

Już tylko parę godzin przed Nim
straszliwej męki, cierpień, odrzucenia;
Kielich goryczy do końca wypity,
aby nas wszystkich uwolnić od winy.

W tej ciszy poranka wspominam inne;
wrześniowy - Podwyższenia Krzyża,
a także marcowy - płakałem rzewnie
żegnając miłe mi osoby.

Dziś, w Krzyż wpatrzony
dzieci swe polecam Bogu,
by je na swoje ścieżki skierował,
by się nad nimi wszystkimi zmiłował.

Warszawa, Książęca 21; 22.04.2011 Wielki Piątek

sobota, 9 kwietnia 2011

Boże choć Cię nie pojmuję


Boże choć Cię nie pojmuję,
to przecież nad wszystko miłuję;
pragnę Twe przykazania spełniać,
choć czasem ich nie rozumiem.

Nie rozumiem, czy raczej nie chcę
dostrzegać Cię w mym życiu,
gdy moje małe świństewka
robię po cichu, gdzieś skrycie.

Tyle razy mi przebaczałeś krętactwa
czynione samotnie w ciemnościach serca;
wystarczał mój okrzyk żalu, bólu
a Tyś przytulał mnie do piersi.

Wiem, kochasz mnie także kiedy cierpię,
gdy wątpię w sens tego co robię,
gdy w głębi duszy się buntuję
na prowadzenie Twoje.

Wybacz mi Boże, te moje szemrania,
tę zazdrość tym, którym się powodzi!
Uczyń me serce czystym, pełnym zaufania,
że Ty mnie kochasz, mimo wszystko,
mimo zbuntowania.

07 kwiecień 2011r., w pociągu relacji W-wa Centralna - Gdańsk Wrzeszcz

wtorek, 5 kwietnia 2011

Cierpienie 3


Gdy patrzę znów na Ukrzyżowanego,
myślę o mych cierpieniach, jakże małych.
Czy jednak mniej bolesnych niż z Golgoty?
Ból przecież jest, albo cierpienia nie ma.

Czy można jednak porównywać bóle,
z powodu krzyżowania bezmiłością?
Choćby to było tak bardzo dotkliwe,
kończy się jednak na pieniądzach zawsze.

Cóż mnie krzyżuje, co cierpienie sprawia?
Żal z utraty osoby ukochanej?
Niemożność dogadania z dzieckiem,
czy też urażona miłość własna?

Warszawa; 20 grudnia 2006

sobota, 2 kwietnia 2011

Wiosenne wspomnienia!

Ten wiersz napisałem prawie dokładnie 4 lata temu i myślę, że się nie zestarzał. Dziś znów mamy wiosnę, znów mamy słońce i robi się ciepło!

Od dni paru, niebo nad miastem błękitne,
a słońce w południe mocno już przygrzewa;
Pąki na drzewach nieśmiało się zielenią;
To wiosna, nie tylko w kalendarzu, przyszła.

Już wkrótce za oknem zmieni się mi widok,
miast suchych gałęzi, buchnie zieleń liści;
Dzień coraz dłuższy, słońce coraz wyżej,
a serce w piersi coraz żywiej bije.

Wspominam zaraz te dawniejsze wiosny,
gdyśmy po Saskim błądzili Ogrodzie,
szukając ławki ustronnej, gdzieś w cieniu,
by pieszczot postronne nie płoszyło wejrzenie.

Chociaż żal mi jest tamtych spacerów;
Już się nie wróci, czar młodości płochy,
ale gdy teraz usiądę w fotelu,
miło wspominam niegdysiejsze czasy.

I znów spoglądam w okno, hen pod niebo,
gdzie błękit blado do mnie się uśmiecha;
Niedługo zniknie za zieleni ścianą
a mi zostaną wiosenne wspomnienia.

Warszawa; 30.03.2007

piątek, 1 kwietnia 2011

Mgła

Świat cały wokół mgłą osnuty gęstą,
światła aut suną leniwie asfaltem,
lub niewyraźne przechodniów sylwetki;
To jesień przyszła.

Mgła bardzo jest malownicza, zwłaszcza wtedy,
gdy świat za oknem znika gdzieś w oddali,
lecz chłodem przenika aż do szpiku kości,
przechodniów zmarzniętych.

Mgła być potrafi także niebezpieczna,
kiedy na szosie zwolnić trzeba szybko,
gdy samochody grożą karambolem
lub śmiercią nagłą.

Ale najgorsza jest mgła w mojej duszy,
kiedy tak trudno w niej rozeznawać
i decydować, które jest tym dobrem
danym od Boga.

Warszawa; 04.12.2006

Łzy 2

Jak deszcz z pochmurnego nieba,
tak łzy w moich oczach smutnych,
tęsknotą i serca bólem
za moim miłym Kochaniem.

Jadłem śniadanie dziś rano,
kanapka z twarożkiem, dżemem,
gdy w oczach stanęła Ona;
Lubiła takie jedzenie.

Łzy mi pobiegły do oczu
i żałość serce ścisnęła.
Niebo nam deszczem wtóruje;
Ona mi stamtąd współczuje.

W takie dni samotność boli.
Dusza niczego nie pragnie.
Tak w sen bym zapadł zimowy,
by się już nigdy nie budzić.

W sen przed rozmową uciekam,
bo niby o czym tu gadać?
Gdy łez pełne oczy moje,
a myśli tak niespokojne.

Borne–Sulinowo; 22.07.2007

Łzy 1


Dziś dzień był mało pogodny,
nazwałbym go raczej mglistym.
A deszczu krople jak łezki
lśniły na gałęziach drzewa.

Tamte łzy spadły z mych oczu,
gdy serce się rozżaliło,
za mym Kochaniem najdroższym,
po którym tak płaczę co dzień.

Patrząc na zdjęcia na ścianie,
łzy ciągle stają mi w oczach;
A serce ściśnięte żalem
tęskni za Tobą Kochana.

I znowu pyta mnie Jezus,
czego bym dziś chciał od Niego?
Ja nie wiem, o co Go prosić,
bo przecież nie o mą Lubą.

Proszę, więc dobry Jezusie,
wskaż ścieżkę życia właściwą,
bym nie tłukł się po bezdrożach,
darmo wypłakując oczy.

Warszawa; 19-20 listopada 2006

Zatańczyć tango

Włączyłem rano radio Józef,
i słyszę jak spiker zaprasza,
słuchacza wraz żoną do tanga,
by zatańczyli.

Żałość me serce ogarnęła,
łzy oczy mi zamgliły gorzko;
Nigdy na ziemi nie zatańczę,
tanga porannego.

Pytam dziś mego serca z żalem,
o smutek ciągle mnie gnębiący;
Jak długo można być tak smutnym?
Czy może wiecznie?

Spytałem kiedyś pewnej wdowy,
jak długo serce żal gryźć może?
A ona patrząc mi wprost w oczy,
rzekła: „oj długo”!

Ktoś inny powiedział brutalnie:
„nie mogę znieść twego chlipania,
rozczulania się ciągle nad sobą,
nad swymi żalami.”

Czy to jest rzeczywiście prawda,
że wciąż rozczulam się nad sobą?
Spytałem szczerze mego syna,
a on się żachnął.

Masz Tato prawo do żałoby,
do płaczu za Mamusią naszą,
i nikt nie może tobie bronić,
twojego łkania.

Lecz teraz pytam w głębi serca,
dobrego Boga o tę sprawę;
Tak bardzo chciałbym znów zatańczyć
poranne tango.


A nie wiem jak pogodzić wszystko,
co w głowie, sercu mym buzuje.
Co dziś mam zrobić z mym płakaniem,
nieukojonym żalem?

Warszawa; 21 listopada 2006

Boże łzy

Jesienny deszcz nie leje,
jesienny deszczyk siąpi;
Kroplami drzewa zdobi –
jak łzami; Bożymi łzami?

Kropelki na gałęziach,
jak diamenciki błyszczą,
albo jak czeskie szkiełka
I tylko kapią jak łezki.

Gołych gałęzi dużo,
a liści już malutko,
wciąż jeszcze kolorowe,
zwłaszcza gdy słońce błyśnie.

Krople jak łzy dziewczyny,
którą skrzywdzili chłopcy.
Niebo zasnute chmurami,
na marach leży dziewczyna.

Dlaczego ją chłopcy skrzywdzili?
Dlaczego nikt jej nie pomógł?
Tylko jesienny deszcz płakał;
Czyżby to łzy Twe Boże?

Warszawa; 6 listopada 2006

Tęsknota przy otwartym oknie

Przy otwartym oknie siedziałem,
na zieloność za oknem patrzałem.
Przyleciała sroka i siadła,
słoniny kawałek zjadła.

Przy otwartym oknie siedziawszy,
na zielony za nim świat patrzawszy,
zazdrościłem sroce niebieskiej,
smacznej słoniny troszeczkę

Przy zielonym oknie otwartym,
śledząc świat za nim zawarty,
chciałbym jak sroka niebieska,
w dal polecieć, niczym moja łezka.

Jak łezka, którą zgubiłem,
płacząc za moim Kochaniem,
które w świt gdzieś niebieski,
odeszło mimo mej łezki.

Warszawa; 09.10.2006

O miłości!

W czas rekolekcji o miłości słyszę
i zastanawiam się bardzo poważnie,
czy wiem o jakiej to miłości mowa?
Bo znam tylko jedną.

Myślałem niegdyś, że wiem co małżeńska,
że wiem co znaczy Żonę kochać ślubną,
lecz czym Ją kochał gorąco, prawdziwie?
Dziś nie wiem.

To nasze uczucie było gorące,
bywało też burzliwe bardzo,
lecz możnasz uczucie nazwać Miłością,
gdy tylko braniem?

Bóg dobry, leczył nasze serca słabe,
uczył dawania się sobie wzajemnie
a gdy sielanką w domu zapachniało,
zabrał mi Ciebie.

Pytam dziś Boga w rekolekcji czasie,
czego ode mnie oczekiwać pragnie?
Kiedy w mym sercu uczucia przemieni
w Miłość do Niego?

Borne-Sulinowo; 25/26 lipiec 2007