środa, 3 października 2012

Gdzie byłeś Panie!

W moich poszukiwaniach Boga przeżywam też rozterki, czasem wyrażam to w wierszu, takim jak ten poniżej!

Gdzie byłeś Panie, kiedy Cię szukałem?
Gdzieś się ukrywał, kiedym się spowiadał?
Gdy grzechy moje wyznać chciałem Tobie,
a słowa w gardle ściskały obręczą.

Szukałem Cię na krętych drogach życia.
Szukałem w dzieciństwie, młodości, gdy dorosłem.
Wciąż miałem nadzieję, że wreszcie Cię znajdę,
i znów z pustymi rękoma wpadałem do studni!

Jak wtedy, gdym przed ptakiem bieżał,
ja małolatek, nie większy od stołu.
albo, ze strachu pod furtką siedziałem,
bojąc się pieska naprawdę małego.

Dziś kiedym starcem, wciąż jeszcze się boję,
i nie wiem czemu, czuję niepokoje,
które za serce ściskają, oddech zabierając,
a przede wszystkim, gdy Ciebie zabraknie!

Warszawa, 07.09.2012

Duch wieje kędy chce

Po tamtym wierszu z Pentecoste przyszedł do mnie właśnie ten, więc go zapisałem

Wiatr wieje kędy chce
i nie znam jego dróg
wystarczy otworzyć okno, drzwi
wiatr wieje przez pokoje!

Tak samo z Duchem Świętym jest
nie znamy Jego dróg,
lecz nie zawieje jeśli nie chcesz
drzwi duszy otworzyć trzeba Mu!

Bóg czeka cierpliwie na ten gest,
otwarcia Chrystusowi drzwi,
więc choćbyś w bagno grzechu wpadł
zawoła o ratunek, a przyjdzie Duch!

Nie zwlekaj z tym wołaniem,
zawołaj "Boże" jeszcze dziś,
uratuj moją duszę z grzechu bagna
podaj mi rękę, chcę być Twój!

Warszawa, 18.09.2012 nad ranem.

sobota, 29 września 2012

Pentecoste

To jeden z tych starszych wierszy, jakoś dobrze oddający stan mojej duszy przed wejściem do seminarium

Gdy jestem przez świat odrzucony,
«świat w domu moim mieszka».
To stawiam pytanie takie:
«czy dobre mam powołanie?»

Pytanie wciąż szatan zadaje;
W sumieniu, w duszy czy w głowie,
lub także ustami braci:
«czy nie uciekam od Krzyża?»

Gdy świat mnie z domu wypędza
rękoma moich najbliższych,
to wraca wciąż do mnie kwestia:
«jak mocne jest to powołanie?»

Czym jest ta moja ucieczka,
gdy drzwi za sobą zamykam?
Tam w ciszy mego pokoju
z Bogiem się w Krzyżu spotykam.

Czy jest w tym branie na siebie
cudzego grzechu brzemienia?
Czy może raczej tchórzostwem,
by mieć swój błogi spokoik?

Patrząc na dno mojej duszy,
chciałbym brać na się ciężar
tych wszystkich upokorzeń,
które spotykam co dzień!

Ale natychmiast zaczynam skargę,
muszę się przed kimś wyżalić,
że świat, że dzieci, że bracia,
że wszystko jest do bani!

Bywa jednak inaczej. Rano podczas
modlitwy, – w domu albo w kościele,
gdy te me wszystkie kłopoty,
przed Pana Majestat składam.

Warszawa; 27 maja 2007; Zesłanie Ducha Świętego

czwartek, 27 września 2012

A teraz wspomnienie o modlitwie

W tamtym 2007 roku miałem też trudności z modlitwą, co mi zresztą pozostało do dziś, niestety - taka jest prawda.

O trudności w modlitwie

Dlaczego nie potrafię się modlić?
A może nigdy tego nie umiałem?
Pragnę intymnie dialogować z Tobą,
Chryste Zmartwychwstały.

W teorii, powiem o modlitwie wszystko.
Wiele słyszałem w tym temacie nauk
ale gdy przyjdzie do modlitwy usiąść,
znikł gdzieś Ukrzyżowany.

Gdy czytam psalmy, albo Święte Pisma,
to myśl natychmiast w pustkę ulata
i miast rozmawiać z Panem Zmartwychwstałym
niebieskie marzą mi migdały

A gdy różańca przesuwam paciorki,
to usta szepcą po cichu zdrowaśki,
lecz myśl błądzi po rozstajnych drogach,
w mej biednej głowie.

Jak widzę czasem, gdy ktoś jest gorliwy
i zatopiony w modlitwie swej szepce,
to zazdrości niecnie moje serce, duszą,
że tak nie potrafię

Potrafię tylko, gdzieś z głębin jestestwa,
wołać do Boga, zmiłowania prosząc,
by się zlitował nad swym biednym sługą
i go wysłuchał!

Borne-Sulinowo; 26 lipiec 2007

Czy już koniec z samotnością?

Znalazłem jeszcze jeden wiersz na ten temat, pisany w tamtym czasie, dziś na szczęście sytuacja jest inna, czy jednak samotność mniej doskwiera? Nie wiem!

Samotność kolejny raz

Tak lubię być samotnym w domu,
gdy nikt ode mnie nic nie chce;
Ale dokucza mi samotność
gdy wszyscy wkoło ignorują.

Gdzieś jest w tym nieporozumienie,
bo czym naprawdę jest samotność?
Czy jest totalnym wyalienowaniem?
A może całkowitym ignorowaniem?

Jest w tym problemie doza egoizmu,
gdy drzwi za sobą zamykam z hałasem,
by w swych lekturach zanużyć się głęboko;
Jak w falach morza, co lubiłem niegdyś.

Ale gdy mnie domownicy olewają,
nie chcąc zamienić ze mną ani słowa;
intruzem będąc w swoim własnym domu
smutek do głębi przenika mi duszę.

Patrzę na Krzyż lub ikonę Matki
jęcząc w głębi obolałej duszy:
«Panie ulituj się nade mną
Synu Dawidowy»

Warszawa; 22 sierpień 2007

Różne wymiary samotności

Przed kilku laty parę razy pisałem wiersze o mojej samotności, jeden już kiedyś umieściłem w jednym z moich blogów, dziś zamieszczam inne dotyczące tego stanu duszy. Pisałem je latem 2007 r. krótko przed wejściem do seminarium.

Samotność 2

Samotność może być udręką w życiu,
gdy z bliźnim trudno się dogadać;
Lecz bywa też błogosławieństwem Bożym,
Darem i Łaską, gdy brak jest pogody.

Gdym jest samotny w czterech ścianach
a za oknami rzadki deszczyk siąpi,
jest czas, by się nad życiem zastanowić,
przypomnieć wszystkie grzechy swoje.

Jest też możliwość poczytania książki,
do której codzień brak czasu jest zajrzeć;
Mogę posłuchać też płyty Gershwina
albo audycji w pierwszym polskim radio.

Można po prostu dłużej sobie pospać,
obowiązków nikt mi nie wypomni;
W sumieniu spokój i ze wszystkim zdążę,
czy mogę chcieć więcej w mej samotni?

Taka samotnia, do pustyni podobna,
gdybym tak jeszcze na obiad mniej jadał,
byłbym szczęśliwy, ale tak się składa,
że w Domatowo objeść się wypada.

Domatowo, 4 lipca 2007r.

Czasem sobie nawet samotność chwaliłem.

Pochwała samotności

Samotność nie jest wcale zła ,
samotność rzekłbym, dobra jest,
samotność nie dokucza mi,
gdym w Domatowo samotny jest.

Byłoby lepiej z samotnością,
gdybym w pustyni zaszył się
i miast frykasów z piwem
suchy chleb z wodą jadł.

Suchy chleb czy frykasy,
któż zgadnie co jest lepsze?
A gdy zapraknie mi kiełbasy,
to dżemu z jagód kupi się.

Samotność w Domatowo
nie jest więc taka zła,
gdy wyspać można się do woli
i nikt do pracy mnie nie woła.

A gdy gospodarz złamie
samotności obyczaje,
wzniesiemy piwa kufle
na nasze zdrowie wzajem!

Domatowo 5 lipca 2007r.

Kolejny raz samotność

Temat samotności towarzyszy mi od dawna, ale zaczęła mi ona dokuczać naprawdę po odejściu Marzenki do Domu Ojca. Miesiąc temu napisałem ten wiersz:

Kolejny raz samotność

Kiedy Cię Pan zabrał do nieba,
czułem się bardzo samotny;
choć dzieci były za ścianą,
nie miałem z kim rozmawiać.

Tyś często mi mówiła,
żem mruk, co nic nie powie;
"Przed ślubem to miałeś gadane,
a teraz zamkniętyś w sobie".

Ale gdy Ciebie zabrakło,
bardzo mnie to dotknęło.
Chciałem móc czasem pogadać
i czułem się bardzo samotnie.

Minęło nieco czasu,
wiele zmieniło się w życiu;
Mieszkam znów między ludźmi,
a przecież samotnym jak palec.

Pewnie ta moja samotność,
nie z braku ludzi wynika,
a raczej we mnie to siedzi,
czym innych od siebie odpycham.

Kiedyś myśląc, żem nieśmiały,
miałem kompleks mało sprawnego.
Nie potrafiłem na rowerze jeźdxić,
lub koleżanki do tańca poprosić.

Lata mijały, a ja urosłem,
rower przestał być tajemnicą.
Potem motor, wreszcie kółka cztery,
a ja wciąż czułem się samotny.

A dziś po latach, gdym owdowiał,
i moje dzieci odchowane,
zostałem księdzem na parafii,
dalej samotny pośród tłumów.

Warszawa 1/2 września 2012r.

wtorek, 25 września 2012

Modlitwa w samotności!

Jak kiedyś wspominałem chciałbym umieszczać tu wiersze moj, dawne i pisane teraz, oraz wiersze, innych osób, które w szczególny sposób trafiły mi do serca. Dziś jeden z
wierszy ostatnio napisanych.


Modlitwa w samotności

Gdzie się ukrywasz Boże?
Kiedy szukam Ciebie.
Gdy Cię potrzebuję.
Nie Cię mogę znaleźć

Jak długo wołać Cię pacierzem,
tak trudno jest się nie zniechęcić.
A Ty w chmurach twarz zakrywasz,
kiedy ukażesz Twe oblicze?

Rozum codziennie podpowiada,
że zawsze jesteś blisko serca.
Dlaczego więc nic w nim nie czuję?
Kiedym samotny na modlitwie?

A wola moja jest tak słaba,
by wytrwać blisko Twego Krzyża.
Dodaj swej łaski, bym nie upadł
i nie oddalił się od Ciebie.

Warszawa, 02.09.2012

środa, 29 sierpnia 2012

Jesień 3

Codziennie patrzę na drzewa za oknem,
widzę jak jesień swą moc pokazuje;
Liście już całkiem pożółkły, a brązy
wyparły zielenie.


Dziś wiatr od rana drzewami szamocze./
Co chwila deszcz w okna mocno zacina./
Co chwila krople wiatr z gałęzi strząsa,/
jakby łzy rzęsiście.

Mokre alejki asfaltem się czernią;
Skulone sylwetki po nich się snują;
Zwierciadła kałuż zmarszczone zgryzotą,
jak czoło starca.

Dziewczyna z wózkiem, widać jak kłopoty
zgięły jej plecy, gorączka nią wstrząsa.
Nie zgadnął obserwator patrząc z dala,
że z wiatrem się zmaga.
Warszawa; 25 października 2006

Jesień 2

Idę rano przez park, jest mglisto,
liście pod stopami szeleszczą;
W mroku poranka mijam cienie
spieszących do pracy, gdzieś w niebyt.


Na ziemi zeschnięte listowie,
na drzewach jeszcze zielono,
ale już niezadługo wszystkie
podepczą przechodnie butami.

Idąc przez mglisty las o poranku,
przesuwam paciorki różańca.
Październik liście z drzewa gubi,
wśród cieni tajemnic radosnych.
Warszawa; 14/16.10.2006

Piękno jesieni

Jesień jest taka piękna;
Wczoraj wiatr, deszczu krople,
dziś słońce rozświetliło
jesienne barwy drzewa.

Tak trudno mi wyrazić
na papier przelać biały;
w kolory przebogaty
ten wszechświat piękny cały.

Tyle drzew, każde inne,
w odcieniach barw jesieni;
Tylu cudnych kolorów,
żaden malarz nie stworzy.

Jarzębina jak Pani
piękna, strojna bogato
w czerwień korali, żółto–
brązy, sukni królowej.

A jeszcze kwiaty, wspaniale
pysznią się swoją barwą;
Astry i chryzantemy,
oraz róże jesienne.

Tak trudno mi wyrazić
na papier przelać biały;
W kolory przebogaty
ten wszechświat piękny cały.

Widać jak czas przemija,
idziemy wprost ku śmierci.
Liście opadłe z drzewa,
szeleszczą marszem smutku.

I tylko wiatr litośnie
porywa w górę liście,
jakby pszczelim rojem,
mieszając w kłębowisko.

I tylko wiatr przegania
po niebie chmurne stada,
co owcom są podobne,
którymi Pan Bóg włada.

Tak trudno mi wyrazić,
na papier przelać biały;
W kolory przebogaty,
ten piękny wszechświat cały.
Warszawa; 26 października 2006

Krople po deszczu

Dziś znowu padał deszcz w nocy
Krople lśnią na drzew gałęziach
Podobniejsze diamentom
Niż łzom dziecięcia

Pnie drzew wilgotne rosą
Gałęzie miast listowia
W brylanty rosy zdobne
Niczym królowa

Niebo stalowo szare
Nisko nad miastem wisi
Słońce przez chmury świeci
Światłem nadziei.

Słońce niesie nadzieję
Wlewa ją w moje serce.
Jeszcze miłości trzeba
Boga i bliźniego.
Warszawa; 23 listopada 2006.

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.


Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.

Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Jesień 1

Liście za oknem zaczynają żółknąć,
a jeszcze wczoraj jaśniały zielenią;
Chyba już jesień powoli się zbliża,
choć słońce zaprzecza.

Niedługo pewnie zieloność parkowa
szeroką gamą kolorów rozbłyśnie;
Brązy z czerwienią będą nas żegnały
swoimi barwami.

Zbioru kasztanów, dziecięcy szał minął,
już żołędziami stary dąb posypał;
Dziadek z Patrykiem dobrze się natrudzą,
przy ich zbieraniu.
Warszawa; 13/16.10.2006

Słów parę wyjaśnienia

Zamierzam zamieszczać tu moje stare wiersze, może uniknę powtórzeń, a jeli nie to przepraszam

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Depesza

Dziś znów nie mój wiersz, jest jednak piękny i tak mi się spodobał, że … Autorką jest nieżyjąca już Pani Zofia, z tego co o niej wiem ze słyszenia, była kobietą prostą, być może niezbyt wykształconą, ale jak wynika z wiersza – pobożną.

Nie mogę Ci posłać kwiatów
Na dzień wielkiego święta
Ani depeszą dać Ci znać,
Że myślę dnia każdego, że pamiętam.

Ale mogę mówić różaniec;
To jest list pisany maczkiem,
Z pocałunkiem na Krzyżyku,
Niby pocztowym znaczkiem.

List w którym Ci opisuję wszystko
Do ostatniego ziarnka, do ostatniej
Kropli nad i, to jest depesza.

Klękam z tym nadawczym aparatem
W rękach i wystukuję klawiszami
Ziarenek na taśmie niebiańskiej
Miłości wciąż to samo
Awe Maryjo Gracje plena
Słowa pełne Miłości!

Starałem się zachować układ oraz pisownię zgodnie z oryginałem

piątek, 24 sierpnia 2012

Lolita

Z kolei ten wiersz napisałem wczoraj wieczorem, po powrocie z wieczornego spaceru. Byłem w okolicach Dworca Centralnego. Obserwowałem młode dziewczyny, najczęściej bardzo młode. Nie chodzi o to bym się gorszył, ale jakoś było mi smutno i żal. A gdy dotarłem do siebie, przeczytałem w Gościu Niedzielnym z ostatniej niedzieli, felieton p. Agaty Puścikowskiej pt. „Dziecięca książęca moda”. Lubię czytać felietony p. Agaty, a i tym razem obserwacje i odczucia autorki były bardzo zbieżne z moimi. Napisałem więc od ręki ten wierszyk, chcąc choćby w ten sposób dać upust moim emocjom.

Ile masz lat moje dziecko,
ten strój do ciebie nie pasuje;
Lolitkę z ciebie robi mama,
ty starszych panów prowokujesz.

Masz przecież lat dopiero dziesięć,
może dwanaście, widzę przecież;
Poczekaj trochę, kiedyś dorośniesz,
poco ci dzisiaj szminka, puder?


Tak przecież się ubiera
Dziewka uliczna, a tyś jest młoda’
Dlaczego innych prowokujesz?
Poczekaj nieco, nie bądź głupia.

Czy myślisz sobie, że w miniówie,
obcisłym topie, na obcasie,
powagi sobie dodasz - nie bądź śmieszna,
Tylko staruchów prowokujesz.

Zachowaj lepiej swoją świeżość,
swoją niewinność aż dorośniesz;
A wtedy poznasz księcia z bajki
choć może będzie tylko chłopkiem.

Warto dla niego niewinność schować,
kiedy dorośniesz, będzie jak znalazł.
A ty mamuśka nie poganiaj,
dziecko dojrzeje, kiedy przyjdzie pora.

Wiersz Starego Człowieka

Sam nie wiem, gdzie umieścić ten wiersz. Otrzymałem go od Piotra, który znalazł go gdzieś po angielsku i przetłumaczył a potem przysłał do mnie. Mógłbym umieścić go w „Opowieściach Starego Człowieka”, ale tam raczej daję mojego autorstwa nowelki, opowieści i eseje. Dlatego może tu wśród wierzy, które lubię będzie może dla niego dobre miejsce:
Co widzicie siostrzyczki? Co widzicie?
O czym tak myślicie , gdy na mnie patrzycie?
O zgrzybiałym starcu, głupszym z każdym rokiem,
Co, nieobliczalny, tępym patrzy wzrokiem?
Co dziubie jedzenie i siedzi bez słowa
Gdy głośno mówicie: "Mógłby Pan spróbować!"
Taki, co to nie wie, co się wokół dzieje,
Co gubi gdzieś buta, skarpetkę posieje...
Kto, prędzej czy później i tak Was usłucha,
Bo karmienie i kąpiel to dla niego sztuka?
Czy tak właśnie myślicie? Tylko to widzicie?
Może wreszcie wszystkie dobrze się przyjrzyjcie?
Ja powiem wam, kim jestem, podobny do głazów,
Co jem gdy mi każą, co słucham rozkazów…
Mam jakby lat dziesięć, mam tatę i mamę
dom pełen miłości, rodzeństwo kochane...
Mam też lat szesnaście o skrzydlatych stopach
i marzę o dziewczynie, o jej włosów splotach
Jestem Panem Młodym, który oddał serce
i chce wiernie wytrwać przy ślubnej przysiędze
Już lat mam dwadzieścia parę, mam małego syna
Wiem, że mnie potrzebuje rosnąca rodzina
I mam lat trzydzieści, mój synek - chłopisko
Łączy mnie z nim więcej niż tylko nazwisko
Czterdziestka na karku, dzieci wyszły z domu
Lecz ja sam nie jestem, jestem razem z żoną
I lat mam pięćdziesiąt, znowu na kolanach
Zabawia maleństwa moja ukochana
Nadchodzą ciemności, żona już nie żyje
Gdy spoglądam w przyszłość wszystko we mnie wyje
Bo młodzi odchodzą, myślą po swojemu
Ja w myślach o miłości szukam ukojenia
Bo stary już jestem, bezradny, zgrzybiały
Nie wyszła Bogu starość, głupi jest człek stary
Ciało poskręcane, znikły moc i siła
Tylko kamień twardy, tam gdzie serce biło
Lecz gdzieś w głębi trupa żyje młodość szczera
I ciągle i na nowo, zbite serce wzbiera
Wciąż radość pamiętam i ból drobiazgowo
Kocham wciąż i żyję me życie na nowo
Za mało lat było, zbyt szybko czas mija
Lecz taki już los nasz, że wszystko przemija
Więc otwórzcie oczy, otwórzcie, zobaczcie
To nie stary ramol, lecz... ja jestem właśnie

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wiara


Czym jest wiara, pytają mnie ludzie;
Czym jest wiara, sam stawiam pytanie?
Łatwiej powiedzieć czym nie jest,
lecz w wierze spotykam się z Bogiem!

Wiara to więcej niż przylgnąć rozumem,
do prawdy o Bogu Trój-Jedynym.
Jest bardziej igłą kompasu,
który wskazuje, gdzie mam szukać Boga.

Jeżeli rozumem próbujesz przenikać
Boże tajemnice; Uważaj! Uważaj!
Bo może twe serce jest jak skała twarde
I w bezbożności tkwisz po same uszy.

Może twe serce otwarte na ludzi,
wrażliwe jest na świata sprawy;
Lecz w swej historii byłeś poraniony,
i nie chcesz słuchać o Miłości Krzyża.

Więc jeśli swe życie przeżywasz samotnie,
jak w monologu słuchasz tylko siebie;
Zamykasz się w sobie na świat i ludzi,
a wtedy trudno jest ci spotkać Boga.

A jeśli swe życie przeżywasz w dialogu.
Zrozumieć chcesz wyzwania życia, dary,
inspiracje, może przestrogi, wtedy w wierze –
usłyszysz głos Boga, On mówi do Ciebie!

Czasami pytam człowieka smutnego,
opisz mi Boga w którego nie wierzysz,
i z ulgą mogę mu pobłogosławić;
W takiego Boga i ja nie wierzę.

Warszawa, Książęca 21; 20.08.2012
Inspirację do tego wiersza czerpałem z zamieszczonego niedawno w prasie wywiadu z ks. Halikiem. Ilustracja jest fragmentem ikony Kiko Arguelo i przedstawia św. Tomasza, który zobaczył i uwierzył.