czwartek, 31 marca 2011

Loreto


Wpatrzony, w Wpatrzoną gdzieś w przestrzeń,
tłumaczy Jej coś z namiętnością,
gdy Ona lekko roztargniona,
jest nad czymś mocno zamyślona

Dziś patrzę na zdjęcie z uwagą
i staram się sobie przypomnieć,
o czym Jej tak ze swadą gadam,
w słońcu, na łące pod Loreto.

Upał był wtedy tak ogromny,
mózg się mi pod czapką rozpływał,
a ja jak szalony nawijam;
Czy Ona w ogóle mnie słucha?

Warszawa; 8 luty 2007 [patrząc na starą fotografię]

Getsemani

Gdym się przed rokiem z Kochaniem mym żegnał,
gdym wraz z Jezusem prosił Boga, aby
oddalił od nas goryczy kielichy;
Nie byłem gotów na ich wychylenie.

Oddalaj od nas to, co nieuchronne,
tak trudno się było pogodzić ze śmiercią;
Ale z Jezusem wołałem Bogu,
nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie!

Dziś, czy moje serce nie ma już pretensji?
Jest przecież wciąż na pół rozdarte.
Gdy cmentarz wspomnę, spazm chwyta za gardło
i ciągle trwam z Jezusem w Getsemani.

Bydgoszcz, 23.09.2006

Fotografia


Patrzę na Twoją fotografię,
z której oczami za mną wodzisz;
I myślę, dlaczego nie lubiłaś,
tego starego zdjęcia swego.

Wyglądasz na nim młodo,
co prawda, poważnie bardzo;
Inaczej całkiem, niż na tych ostatnich
zdjęciach, radośnie uśmiechnięta.

Mam jeszcze inne fotografie
na półkach mojego zacisza,
tak bardzo Cię przypominają,
że wciąż zapomnieć nie potrafię.

Ale tak myślę w głębi serca,
którego połowę mam tylko,
że niemożliwe, bym zapomniał
Twej twarzy i uśmiechu. Nawet bez zdjęcia!

Warszawa; 25.09.2006

Dlaczego?

Dlaczego wciąż próbuję pisać wiersze?
Wciąż przed oczyma mam to zapytanie.
Przecież nic warte są te strofy;
Nie ma w nich rymu, rytmu, ni polotu.

Jest w sercu mym jakaś tęsknota,
Wyrazić chcę ból mój i cierpienie.
Wypełnić pustkę w duszy, albo
Zapomnieć wreszcie o rozstaniu?

Czy to możliwe, bym zapomniał,
I z myśli mógł wyrzucić Ciebie?
Raczej me serce gdzieś zatracę,
Niż bym nie myśleć miał o Tobie.

Próbuję pamięć zająć mą, czym innym,
Ale to wszystko bezskuteczne.
Jesteś jak pieczęć, we mnie odciśnięta
I w wierszu wciąż wypływasz na wierzch.

Warszawa; sierpień 2006

Pustynia 2

Na pustynię zawsze wyprowadza Bóg;
W każdej chwili możesz się na niej znaleźć.
Czy to skok do wody, zakuwający w wózek?
Czy nagły paraliż, małego naczynka pęknięcie?

A może to koleżanka, z którą
nie dało się dłużej wytrzymać?
Nieważne. Dla mnie była to białaczka żony.
Potem modlitwa, bunt, łzy, noce bezsenne.

Wreszcie śmierć! Dla niej wyzwolenie.
A dla mnie? Nowe życie?
Ból, płacz i w cierpieniu,
spotkanie z Bogiem na pustyni!

Ileż już razy w moim życiu
modliłem się jak szaleniec,
by Bóg odmienił karty losu.
I On to robił. Dlaczegóżby nie?

On przecież Dobry jest i Miłosierny.
Łaskawy dla wszystkich, którzy Go wzywają.
Ale czasami pragnie jeszcze tego,
by Mu zaufać, na życia rozstajach.

Warszawa; 25 sierpnia 2006

Wiara

Jak Dawid świątynię Bogu,
a Hiob ofiarę za dzieci;
Tak ja w mojej niewierze,
wzywam spokoju dla Ciebie.


Chryste, przymnóż mi wiary,
daj pełnię zaufania,
boś Ty, w ofierze Krzyżowej,
wypełnił Boże zamiary.

Dlaczego wciąż na nowo
próbuję siłami własnymi,
zdobywać niebo dla Ciebie,
gdy ono otwarte dla świata?

Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Pytanie to wciąż powraca;
Tam gdzieś w głębinach mej duszy,
brak pełni zaufania.

Panie, przymnóż nam Wiary;
Wierzymy przecież w Twą Miłość.
Daj jeszcze pełnię ufności,
i wzmocnij w nas Nadzieję.

Warszawa; 24 sierpnia 2006

Modlitwa przy grobie

,

Siadam przy Twoim grobie
Marzenko moja najmilsza.
Smutek zżera me serce,
krwawiące po Twoim odejściu.

Patrzę na puste wciąż miejsce,
na płycie grobowej, gdzie leżysz.
I modlę się w sercu do Pana,
o spokój Twej duszy Kochana.

Najmilsza, me oczy już wyschły,
choć serce wciąż jeszcze krwawiące.
Ból mój i Krzyż przyjmuję,
za duszy Twojej zbawienie.

Warszawa, 24 sierpnia 2006

piątek, 25 marca 2011

Pustynia

W pustyni wielkiego miasta,
skryci w pieczarach swoich mieszkań;
patrzymy w serc swych zakamarki,
gdzie ciemność kryje tajemnice.

Bóg wyprowadza na pustynię,
tam nie ma życia poza Nim.
A pokarm tylko z nieba idzie;
A woda tryska z twardej Skały.

Miasto - obraz Mackiewicza
Kto jeszcze wierzy dziś w te prawdy?
Pustynia jawi się krainą baśni,
mami ułudą świateł reklamowych,
pociąga pokusami miasto.

Warszawa; 24 sierpnia 2006

czwartek, 24 marca 2011

Bezsenna noc

W aksamitnej ciemności nocy,
leżę na łożu bezsennym.
Myślę o tych, co odeszli
do Boga, gdzieś na niebiosa.

Szarzyzna nieba za oknem,
jaśnieje nad nocnym miastem.
Ciemna samotność pokoju,
łapie za gardło przestrachem.

Głośna muzyka zza ściany,
i wrzaski pijackie z ulicy;
A jeszcze te myśli natrętne,
zasnąć nie dają, choć późno.

Zapalam światło lampki ─
szarzyzna za oknem ucieka,
by zrobić miejsce dla czerni,
która zniknęła z pokoju?

Mętny «świat równoległy»
za szybą, kusi do pójścia
w świat baśni, gdzie wszystko
wydarzyć się może.

Znów gaszę moją lampkę,
zapadam w ciemny aksamit.
Sen wreszcie mnie ogarnia;
Świat marzeń, ułudy i baśni.

Już świt. Gwiazda mruga zalotnie.
Niebo za oknem jaśnieje błękitem,
a dzwonek wzywa na prymę.
Czas wstawać. Dzień się zaczyna.

Warszawa, 14/15 i 15/16 sierpnia 2006
 [11 miesięcy od odejścia Marzenki do Pana]

Bezsenna noc

W aksamitnej ciemności nocy,
leżę na łożu bezsennym.
Myślę o tych, co odeszli
do Boga, gdzieś na niebiosa.

Szarzyzna nieba za oknem,
jaśnieje nad nocnym miastem.
Ciemna samotność pokoju,
łapie za gardło przestrachem.

Głośna muzyka zza ściany,
i wrzaski pijackie z ulicy;
A jeszcze te myśli natrętne,
zasnąć nie dają, choć późno.

Zapalam światło lampki ─
szarzyzna za oknem ucieka,
by zrobić miejsce dla czerni,
która zniknęła z pokoju?

Mętny «świat równoległy»
za szybą, kusi do pójścia
w świat baśni, gdzie wszystko
wydarzyć się może.

Znów gaszę moją lampkę,
zapadam w ciemny aksamit.
Sen wreszcie mnie ogarnia;
Świat marzeń, ułudy i baśni.

Już świt. Gwiazda mruga zalotnie.
Niebo za oknem jaśnieje błękitem,
a dzwonek wzywa na prymę.
Czas wstawać. Dzień się zaczyna.

Warszawa, 14/15 i 15/16 sierpnia 2006
[11 miesięcy od odejścia Marzenki do Pana]


Pytałem Ciebie

Gdy odchodziłaś ode mnie do nieba,
naprzeciw Pana, hen gdzieś na obłoki,
pytałem Boga, z gardłem ściśniętym łkaniem:
„co będę robił, sam wśród ludzi tłumów”?

Odpowiedziałeś mi Chryste natychmiast:
„ludzi na wędkę Słowa będziesz łowił.
Jak Piotr, Jan i Jakub, bądź przyjacielem
Moim. Głoś wszystkim to, co powiem tobie”!

Twoje wezwanie przyjąłem z radością,
choć serce miałem rozdarte na strzępy.
Rzekłem: „jestem gotów Panie. Poślij mnie
Dokąd zechcesz. Pójdę choć najdalej”.

Gdy Ją zabrałeś do siebie, do nieba.
Pytałem Ciebie, mój Panie i Królu:
„Czy mogę żyć dalej, z serca połową”?
Tyś odpowiedział: „weźmiesz serce Moje”.

„Wziąć Serce Twoje”? ─ Jak Piotr zawołałem;
„Jam grzesznik przecie. Wyjdź ode mnie Panie,
Niegodnym, byś Ty wszedł do domu mego;
Gdy powiesz Słowo, me serce żyć będzie”.

Biłem się Panie, jak Jakub z aniołem;
A Tyś mnie przemógł, nowe imię dałeś.
Przyjacielem nazywać mnie zechciałeś.
Nie sługą a synem, gdyż nas ukochałeś.

Warszawa; 12 sierpnia 2006

środa, 23 marca 2011

Pretensja

"Moje serce nie ma już pretensji."
Oj ma, oj ma, powtarzam to sobie;
Oczy wciąż wznosząc ku jasnemu niebu,
aleć nie widać nikogo, niczego.

Wyciszyłeś, uspokoiłeś duszę;
Utuliłeś mnie swoją miłością.
Jak niemowlę w ramionach matki,
tak moje serce, przy sercu Twym.

Boże, dzięki Ci za moje życie.
Znalazłeś mnie, gdy byłem oddalony.
Spętałeś mnie więzami miłości,
dając mi pełnię Twojej wolności.

Po co mi wolność, gdy mi Jej brakuje.
Ty chciałeś piękna Jej serca i duszy;
Wziąłeś Ją do siebie w niebios bramy.
Ja wciąż za Nią tęsknię, wciąż Ją przywołuję.

Warszawa; 9 sierpnia 2006

Pretensja

Moje serce nie ma już pretensji.
Oj ma, oj ma, powtarzam to sobie;
Oczy wciąż wznosząc ku jasnemu niebu,
aleć nie widać nikogo, niczego.

Wyciszyłeś, uspokoiłeś duszę;
Utuliłeś mnie swoją miłością.
Jak niemowlę w ramionach matki,
tak moje serce, przy sercu Twym.

Boże, dzięki Ci za moje życie.
Znalazłeś mnie, gdy byłem oddalony.
Spętałeś mnie więzami miłości,
dając mi pełnię Twojej wolności.

Po co mi wolność, gdy mi Jej brakuje.
Ty chciałeś piękna Jej serca i duszy;
Wziąłeś Ją do siebie w niebios bramy.
Ja wciąż za Nią tęsknię, wciąż Ją przywołuję.

Warszawa; 9 sierpnia 2006

Pieszczota



Pamiętasz te nasze spacery:
Łazienki, Saski, nad Wisłą;
Ławeczka w cieniu, ukryta
i Twoje ciche westchnienia.

Pamiętasz nasz pocałunek
pierwszy, lecz nie ostatni.
Łzy w Twoich oczach, Kochana
i szepty wyznań żarliwych.

Były jeszcze pieszczoty
palące, do tchu utraty.
Słowa miłości gorące,
w parku ciemności ukryte.

Wyznania, pieszczoty minęły ─
miłość spełnienia się czeka.
Gdy żaru pełne jest ciało,
czy starczy także rozumu?

Bezdomni kochankowie,
błąkają się w drzew cieniu.
Usta szukają się wzajem,
pieszczoty świadkiem ławeczka.

Warszawa; 9 sierpnia 2006

Pieszczota

Pamiętasz te nasze spacery:
Łazienki, Saski, nad Wisłą;
Ławeczka w cieniu, ukryta
i Twoje ciche westchnienia.

Pamiętasz nasz pocałunek
pierwszy, lecz nie ostatni.
Łzy w Twoich oczach, Kochana
i szepty wyznań żarliwych.

Były jeszcze pieszczoty
palące, do tchu utraty.
Słowa miłości gorące,
w parku ciemności ukryte.

Wyznania, pieszczoty minęły ─
miłość spełnienia się czeka.
Gdy żaru pełne jest ciało,
czy starczy także rozumu?

Bezdomni kochankowie,
błąkają się w drzew cieniu.
Usta szukają się wzajem,
pieszczoty świadkiem ławeczka.

Warszawa; 9 sierpnia 2006

Miłości moja

Miłości moja największa,
gdzieś znikła owego dnia,
gdy Krzyż wzniesiono wysoko;
Płakałem wtedy żałośnie.

Tak schnę za Tobą mileńka
i miejsca znaleźć nie mogę,
dla myśli moich pragnień.
Gdzie szukać Ciebie, gdzie szukać?

Czy siedzisz gdzieś na obłokach?
Lub błąkasz się może w pustce?
Odpowiedz moja Kochana,
ja schnę za Tobą mileńka.

Miłości moja najmilsza,
wypełniasz serca pustynię.
Deszczem mu jesteś i rosą,
kwitnieniem ogrodu milczenia.

Milczysz, jak matka pod Krzyżem.
Gdzie szukać Ciebie najmilsza?
Cierpię, gdy Ciebie nie słyszę;
Wołam i tęsknię z oddali.

Warszawa; 9 sierpnia 2006

Miłości moja

Miłości moja największa,
gdzieś znikła owego dnia,
gdy Krzyż wzniesiono wysoko;
Płakałem wtedy żałośnie.

Tak schnę za Tobą mileńka
i miejsca znaleźć nie mogę,
dla myśli moich pragnień.
Gdzie szukać Ciebie, gdzie szukać?

Czy siedzisz gdzieś na obłokach?
Lub błąkasz się może w pustce?
Odpowiedz moja Kochana,
ja schnę za Tobą mileńka.

Miłości moja najmilsza,
wypełniasz serca pustynię.
Deszczem mu jesteś i rosą,
kwitnieniem ogrodu milczenia.

Milczysz, jak matka pod Krzyżem.
Gdzie szukać Ciebie najmilsza?
Cierpię, gdy Ciebie nie słyszę;
Wołam i tęsknię z oddali.
Warszawa; 9 sierpnia 2006