Gdy odchodziłaś ode mnie do nieba,
naprzeciw Pana, hen gdzieś na obłoki,
pytałem Boga, z gardłem ściśniętym łkaniem:
„co będę robił, sam wśród ludzi tłumów”?
Odpowiedziałeś mi Chryste natychmiast:
„ludzi na wędkę Słowa będziesz łowił.
Jak Piotr, Jan i Jakub, bądź przyjacielem
Moim. Głoś wszystkim to, co powiem tobie”!
Twoje wezwanie przyjąłem z radością,
choć serce miałem rozdarte na strzępy.
Rzekłem: „jestem gotów Panie. Poślij mnie
Gdy Ją zabrałeś do siebie, do nieba.
Pytałem Ciebie, mój Panie i Królu:
„Czy mogę żyć dalej, z serca połową”?
Tyś odpowiedział: „weźmiesz serce Moje”.
„Wziąć Serce Twoje”? ─ Jak Piotr zawołałem;
„Jam grzesznik przecie. Wyjdź ode mnie Panie,
Niegodnym, byś Ty wszedł do domu mego;
Gdy powiesz Słowo, me serce żyć będzie”.
Biłem się Panie, jak Jakub z aniołem;
A Tyś mnie przemógł, nowe imię dałeś.
Przyjacielem nazywać mnie zechciałeś.
Nie sługą a synem, gdyż nas ukochałeś.
Warszawa; 12 sierpnia 2006
Bóg Jest Wielki! Mnie również nie opuszcza, gdy bardzo potrzebuję wsparcia. Tobie wskazał dalszą drogę. Posłuchałeś Go.
OdpowiedzUsuńZadumałam się po zgłębieniu tego wiersza. I cieszę razem z Tobą, że po cierpieniu, znalazłeś ukojenie i swoje powołanie. :)